wtorek, 30 czerwca 2015

Rozdział 9

"Każdy dzień to od­ro­bina życia: każde prze­budze­nie, to od­ro­bina na­rodzin, każdy po­ranek, to od­ro­bina młodości, każdy sen zaś, to na­mias­tka śmierci. "
Przystojny chociaż zaniedbany i wykończony psychicznie mężczyzna sięga po kolejną szklankę whiskey. Alkohol stał się jego jedynym przyjacielem. Od ostatniego spotkania z Rosalie popadł w depresję i nie może się pozbierać. Czuje pustkę, którą nie wie jak wypełnić. Widział w jej oczach złość i nienawiść.Rozumie jej uczucia względem jego osoby ale nie potrafi odpuścić. Wie, że nie jest dla niej odpowiedni. Ona jest jego całkowitym przeciwieństwem. Dla jej dobra powinien o niej zapomnieć i pozwolić aby i ona zapomniała o nim. Musi teraz wypełnić obowiązki wobec kraju i przygotować się do koronacji na którą dostał zaproszenie chociaż i tak wiedział, że nie może się tam pokazać. Nie ukarano go za śmierć Rose ale mieszkańce Arkadii nie zapomną o tym co wydarzyło się tamtej nocy. Helena zaostrzyła rygor panujący w szkole aby zapobiec podobnym sytuacjom ale on wiedział, że chce tym tylko zamydlić oczy innym. Dyrektorka od zawsze pragnęła władzy a niedługo będzie musiała być posłuszna rozkazom królowej.
-.-.-.-.-
Rosalie była zdezorientowana gdy opuściła pogrzeb, swój pogrzeb. Od tamtego dnia cały czas próbuje się pozbierać i przygotować do koronacji, która zbliża się z każdym dniem. Wszystko jest już dopięte na ostatni guzik ale Rose nie czuje się gotowa aby zostać następczynią tronu. W jej głowie tak wiele się dzieje.Chciałaby uzyskać odpowiedzi na tyle pytań, których nawet ona sama nie potrafi pojąć. Nie potrafiła zrozumieć dlaczego powróciła na ziemię. Jak do tego doszło? Wszyscy chcieli wiedzieć co się działo gdy oni myśleli, że jest martwa.O jaki owoc chodziło w przepowiedni?  Poznała tożsamość siostry z którą nie widziała się od pogrzebu. Przypuszcza, że dla niej to też był wstrząs i nie chce jej na razie obarczać swoimi problemami oraz faktem że na ceremonii oficjalnie nada jej tytuł księżniczki. Obie będą musiały nauczyć sięwszystkich praw, przepisów i tradycji panujących w Arkadii. Rosalie dodatkowo będzie musiała oswajać się z nowa rolą i dodatkowymi obowiązkami. Na koronacji pozna przedstawicieli innych państw i zajmie miejsce w Radzie Wyższej mającej charakter polityczno-gospodarczy którego celem jest utrzymanie równowagi i bezpieczeństwa między krajami.
Wracając do Amy to można powiedzieć, że jest bardzo silna. Przyswaja się z faktem, że jest siostrą Rosalie. Gorzej pogodzić się jej z tym, że rodzice ją porzucili ponieważ nie była błękitno krwista. Nie może zrozumieć dlaczego tak się stało. Dlaczego przez te wszystkie lata sama do tego nie doszła. Ma za złe sobie, że tak łatwo się poddała aby dowiedzieć się prawdy o sobie. Czuje złość na siostrę gdyż to ta ma znamię a ona nie. Ale kocha ją i jest jej wdzięczna za uratowanie życia. 
-.-.-.-.-
Nastał dzień koronacji. Wszyscy od rana biegają w wielkim stresie aby wszystko wyszło perfekcyjnie. Ale Rose woli pójść porozmawiać z Amy aby dodać jej otuchy, której również ona sama potrzebuje. 
Z wahaniem zapukała w drzwi a po chwili ujrzała twarz zapłakanej siostry. 
-Amy. Co się stało? Dlaczego płaczesz?-Zapytała zmartwiona Rose.
-Hej. Nic takiego tylko tak mi się jakoś zebrało na przemyślenia. Nie powinnaś przygotowywać się do ceremonii? Przecież to twój wielki dzień.-Amy próbowała dyskretnie pozbyć się Rose. Jednak ta nie pozwoliła na to i weszła do pokoju.
-Nie jestem głupia Amy. Przecież widzę, że coś się stało. I nie zapominaj, że to również twój wielki dzień. Nie pozwolę, żebyś wyszła z zapłakanymi oczami po diadem. Jestem twoją siostrą i moim obowiązkiem jest ci pomagać z całych sił. Więc teraz siadaj i opowiadaj wszystko po kolei.-Obie usiadły na łóżku. Rose z zawziętością na twarzy a Amy z rezygnacją w oczach.
-No więc.. jestem zła na rodziców, że mnie porzucili, że mnie nie nie chcieli jakbym była jakąś skazą i to tylko dlatego, że nie mam znaku. Czuję też żal do Ciebie, że Ty masz wszystko czego nie dostałam ja chociaż jesteśmy siostrami. Ale z drugiej strony jestem ci bardzo wdzięczna za ocalenie życia i ogromne poświęcenie. Szala z rzeczami, które zrobiłaś dla innych i to jaka jesteś przewyższa wszystko inne i dlatego jestem dumna, że mam taką siostrę. Zdecydowanie zasłużyłaś aby zostać królową. Kocham cię Rose.-Amy wyznała wszystko siostrze i mocną ją przytuliła.-Ale teraz na prawdę powinnaś uciekać i przygotować się na wieczór. Przecież nie możesz tak wyjść po koronę.-Obie zaczęły się z tego śmiać jednak po chwili Rosalie wstała i skierowała ku wyjściu.
-Amy, ja ciebie też kocham i zrobię dla Ciebie wszystko.-Powiedziała ksieżniczka i wyszła.
-.-.-.-.-
-Czy Ty Rosalie Winslet jesteś w pełni świadoma powierzonego Ci zadania? Czy przyrzekasz bronić swojego kraju i jej mieszkańców? Czy przyrzekasz dbać o dobre imię Arkadii?
-Tak, przyrzekam.
Po tych słowach główny kapelan założył koronę na głowę Rose, podał jej berło i jabłko i ogłosił nową królową.
-Rosalie Winslet królowa Arkadii. Hołd i chwała na wieki. 
Po tych słowach Rosalie podeszła to tronu, podała insygnia kapelanowi i zajęła należyte jej miejsce. Dziewczyna była bardzo szczęśliwa, że wszystko wyszło tak jak chciała. Zgromadzeni bili brawa i krzyczeli jej imię. Przybyli wszyscy zaproszeni goście z wyjątkiem Damona co akurat nie zasmuciło królowej.
Nadeszła chwila kiedy miała ogłosić Amy księżniczką. Bardzo się stresowała ponieważ było to jej pierwsze zadanie w nowej roli. Z drugiej strony bardzo się cieszyła, że dotyczy ono właśnie jej siostry. Podeszła do stolika obok i wzięła z niego piękny diadem wysadzany rubinami. Stanęła przed zgromadzonymi i przemówiła.
-Jako wasza nowa królowa pragnę przedstawić wszystkim tutaj zgromadzonym moją siostrę Amy o której przez 16 lat nikt nie wiedział. Pragnę również wynagrodzić jej wszystkie przykrości jakie wynikły z wyboru mojej matki a waszej byłej królowej. Dlatego na mocy nadanego mi prawa mianuję Amy Winslet księżniczką Arkadii.-Rose zaczęła szukać w tłumie Amy ale nigdzie jej nie widziała. Spojrzała w stronię Nathana i Alexa jednak oni nie wiedzieli gdzie jest Amy. Ludzie na sali zaczęli szeptać, powstawało zamieszanie.  Rosalie nie wiedziała co zrobić. Nagle drzwi otworzyły się z hukiem a w nich stał Damon wraz z Lily. Wszyscy spojrzeli w ich stronę z ogromnym zdziwieniem. Lily ruszyła w stronę królowej natomiast Damon nie potrafił zrobić kroku kiedy tylko zobaczył Rose. Dragonka podeszła do Rosali i z rozpaczą powiedziała.
-Amy została porwana.

niedziela, 14 czerwca 2015

Rozdział 8

By­wa nieraz, że sta­jemy w ob­liczu prawd, dla których bra­kuje słów.
 Nie wiem, co się ze mną działo. Nie wiem, ile czasu minęło. Nie wiem, gdzie jestem. Widziałam swoich rodziców ale nie mogłam z nimi porozmawiać, nie mogłam ich dotknąć. Tak strasznie chciałabym z nimi porozmawiać. Spytać się co teraz ze mną będzie. Czy wrócę na ziemię? Czy już na zawsze zostanę w takim zawieszeniu?
Pamiętam, jak umarła. Widziałam Sophie i Damona. To ona mnie zabiła ale on jej na to pozwolił. Jak mogę mu to wybaczyć? Moje serce krwawi, moja miłość słabnie. Ale mam dla kogo żyć, poświęciłam się dla poddanych. Nie świadomie złożyłam ofiarę. Problem w tym, że nie wiem jak złamać klątwę. O jaki owoc im chodziło?
-.-.-.-.-
Nie chciałem iść na jej pogrzeb. Nie chciałem patrzeć na jej martwe ciało ponieważ to wszystko była moja wina. Pozwoliłem na to gdy mogłem powstrzymać Sophie.
Podążałem w kierunku Grobowca. Wszędzie byli ludzie ubrani na czarno. Przytłaczało mnie to. Znów czułem strach, pierwszy raz od bardzo dawna po prostu się bałem. Bałem się bo nie wiedziałem jak sobie poradzę z tą stratą. Otaczające mnie osoby płakały ale w ich przypadku potrwa to tylko kilka dni a dla mnie kilka tygodni może nawet miesięcy.
Każdy kolejny krok wykonywałem z ogromnym oporem i wysiłkiem. Chciałem jak najdłużej odwlekać tą chwilę gdy podejdę to trumny i złoże pożegnalny pocałunek. Oddam jej hołd. Poświęciła się dla innych, miała tak ogromną odwagę żeby tego dokonać że powinna być wzorem do naśladowania. Jej poddani na długą ją zapamiętają a jej historia przejdzie do legendy. Za kilka lat będzie autorytetem dla innych. Małe dziewczynki będą chciały wyglądać tak jak ona, będą chciały być takie jak ona. Jednak prawda jest taka, że żadna z nich nie będzie taka jak ona. Taka dobra, czysta, bez interesowna, uczciwa, sprawiedliwa, po prostu doskonała.
Byłem już coraz bliżej jej ciała, coś we mnie pękało, wiedziałem, że pewien rozdział w moim życiu właśnie dobiegł końca. Jednak musiałem wziąć się w garść. Sam sobie dodawałem otuchy ponieważ nigdy tak na prawdę nie miałem obok siebie bliskiej osoby, której mógłbym całkowicie zaufać. Możecie myśleć że była nią Sophie ale mylicie się. Ona widziała we mnie osobę dzięki, której zasiądzie na tronie. Natomiast ja w niej widziałem osobę , która pomoże mi zniszczyć Arkadię. Teraz patrząc z perspektywy tak, krótkiego czasu wiem jaki niedojrzały byłem, jak bardzo mogłem się mylić.

Już tylko kilka kroków dzieliło mnie od wyznaczonego miejsca. Ludzie dookoła schodzili mi z drogi, ciągle coś do siebie szeptali, obwiniali mnie o jej śmierć. Bali się mnie, byłem dla nich intruzem, mieli rację.
Każdy krok łamał mnie od środa do momentu kiedy pochyliłem się nad jej ciałem. Była taka nieskazitelna, nadzwyczaj piękna. Ubrana w białą szatę wyglądała jak anioł. Zaczęły piec mnie oczy jednak nie mogłem pokazać słabości, nie przy tych wszystkich osobach, zbyt długo tłumiłem w sobie swoje uczycie aby teraz pozwolić im przejąć nade mną władzę.
Nie mogłem dłużej wytrzymać pocałowałem jej usta i od razy się odwróciłem. Nie mogłem tam dłużej być, musiałem uciec.
-.-.-.-.-
Zawieszenie, tak długo tutaj jestem a może tylko mi się tak wydaje.Może minęło dopiero kilka minut. I nagle stracę to poczucie, upadam, lecę w dół, szybko, bardzo szybko, zdecydowanie za szybko, boję się. Nic nie widzę, nic nie słyszę. Czuję pustkę. Nagle błysk, huk, zaraz w coś uderzę...
Jakaś siła poderwała mnie do góry i cisza.. Boję się otworzyć oczy, nie wiem co zobaczę. Słyszę szmer następnie podniesione głosy. Jedni krzyczą, niekórzy płaczą. Postanawiam otworzyć oczy.
Widzę swoje nogi, ręce, trumnę, To naprawdę się stało, zmartwychwstałam. Spojrzałam na otaczające mnie osoby, są zdziwieni, zszokowani. Widzę płacząca Amy a za nią resztę przyjaciół, którzy nie są w stanie pojąć tego co właśnie się stało. 
Powoli wstaję wychodzę z trumny i idę przed siebie, nie wiem dokąd zmierzam ale wiem, że właśnie tak powinnam postąpić. Poddani robią mi przejście  i nagle przed sobą widzę Damona, ubrany cały na czarno upada na kolana. Wypowiada bezgłośnie moje imię a ja patrzę w jego oczy i czuję nienawiść.
-.-.-.-.-
Uciekam gdy nagle mam przeczucie, że źle robię, że powinienem zawrócić. Tak robię, wracam i nagle widzę jak przez tłum idzie Rosalie. Upadam na kolana i wypowiadam jej imię. Imię osoby, która zmieni wszystko.


Po niecałym roku wracam ponownie na bloga. Tyle razy tu zaglądałam i nie wiedziałam co naspisać. zawiodłam Was i siebie. Aż nagle o godzinie 1.29 w nocy kończę pisać rozdział. Przepraszam wszystkich, których zawiodłam. Mam nadzieję, że udami mi się jeszcze naprawić tego bloga :)
Jeśli jeszcze są osoby, które czytają moje opowiadanie bardzo proszę o komentarz abym wiedziała, że nadal mam dla kogo pisać :D  

środa, 9 lipca 2014

Rozdział 7

"Miłość nie jest po to by dać nam szczęście ale po to byśmy mogli sprawdzić jak silna jest nasza odporność na ból"

 Minęły trzy dni od kiedy zabito księżniczkę. Armia nefilim oczywiście przyszła ją uratować ale było było już za późno. Oba królestwa nosiły żałobę. Każdy poczuł jakby stracił coś cennego, kawałek siebie. Nadzieja odeszła a wschód słońca nie zwiastował lepszych dni. Natomiast z pięknych zachodów nikt się już nie cieszył. Nawet niebo opłakiwało Rosalie. Ziemię otulała gęsta mgła. Każdej północy wszyscy przychodzili przed świątynię oddać hołd i odmówić modlitwę za zmarłą. Byli tam również niektórzy mieszkańcy Erny.
-.-.-.-.-
-Jak mogłaś to zrobić.?! Zabroniłem Ci! To przez Cb nie żyje. Wszystko zniszczyłaś. WSZYSTKO!!- Wściekły Damon spojrzał z odrazą na Soophie - Odejdź, nie ma tu już dla Cb miejsca i nigdy nie będzie. Nie chcę Cię widzieć na terenie mojego państwa.- Po tych słowach nastała głucha cisza.
-Nie możesz mi tego zrobić! Przecież mieliśmy plan a ja Ci tylko w tym pomogłam. Mieliśmy zostać najpotężniejszymi władcami i zjednoczyć królestwa. Pamiętasz? Sam mówiłeś, że zawsze będziemy razem.- Blondynka próbowała się bronić przed wygnaniem lecz na marne. Król spojrzał na nią z litością i odszedł. Mijając kochankę kazał strażom ją wyprowadzić. 

Dlaczego pozwoliłem na coś tak strasznego? Może bałem się przyznać sam przed sobą że pierwszy raz od bardzo dawna coś poczułem. Kiedy pierwszy raz zobaczyłem księżniczkę Rose pomyślałem, że kogoś mi przypomina i w nocy już wiedziałem. To ona śniła mi się co roku w Sylwestra. I dlatego uwielbiałem to święto. Czekałem, aż znów przyjdzie i opowie mi piękną historię. Zabierze mnie do krainy gdzie spełniają się marzenia. Wtedy nie było strachu, nie było ból. Było szczęście. Tak bardzo mi tego brakuje. Tęsknię, za tą miłością, którą wtedy ją obdarzyłem. Tęsknię za jej uśmiechem, dotykiem, głosem. Tęsknię za jej miłością. 

Z tych rozmyśleń wyrwało mnie puknie do drzwi. Do komnaty nieśmiało weszła Sara.
-Paniczu list do Pana. - Powiedziała ze łzami w oczach. - To z Arkadii. -Podała kopertę i wyszła. Drżącą ręką rozerwałem kopertę. 
 Dnia 07.02.2014r. w wieku 16 lat
odeszła ukochana  Królowa Arkadii
Ś.P.
Rosalie Winslet
Pochowanie ciała nastąpi 14.02.2014r. o godz. 11.00 przy Królewskim Grobowcu. 
O czym zawiadamia pogrążona w smutku Helen Montgomery

Mężczyzna doskonale wiedział, że to się wydarzy ale i tak był wściekły. Podarł kartkę i wyrzucił prze okno a dla wyładowania emocji walił pięścią o ścianę aż poleciała krew.
 -.-.-.-.-
Gdzie ja jestem? Nie mogę sobie przypomnieć jak się tutaj dostałam. Nie wiem dlaczego tutaj jestem. Co działo się wcześniej. Dookoła mnie była rażąca biel. Nie było ścian, ziemi. Nie było nic. Unosiłam się siłą woli. Byłam wolna, szczęśliwa i bezpieczna. Ale nie na zawsze.  Ukazała mi się grupa ludzi ubrana w purpurowe szaty. Z tyłu za nimi stała Cristina.

-Witaj księżniczko. Jesteśmy Twoimi przodkami. Wszyscy mieliśmy błękitną krew i wszyscy zostaliśmy przez nią zabici. Jednakże Twój przypadek jest wyjątkowy. Poświęciłaś się dla innych, złożyłaś ofiarę. Wszyscy są Ci za to wdzięczni. Zdjęłaś część klątwy, która wisi nad Arkadią.- Oznajmiła starsza kobieta o czarnych włosach, pięknych zielonych oczach i z łagodnym wyrazem twarzy. 
-Przepraszam, ale nie do końca rozumiem o czym mówicie. O jaką ofiarę wam chodzi? Klątwę? Kim jesteście? -Tak wiele pytań miałam i żadne bez odpowiedzi. 
-Każde z nas zasiadało kiedyś na tronie Akradii. Są tutaj również Twoi rodzice.-Wskazała ręką a majestatycznie wyglądającą parę. W wieku około 40 lat. Biła od nich potężna aura.- Zostałaś zamordowana ale to była ofiara za wolność dla Twoich przyszłych poddanych. A klątwa o której wspomniałam brzmi tak:Narodzi się dziecię wraz z nadejściem nowego roku. Będzie ono jak świt i zachód. Jednak minie 16 wiosen zanim przybędzie na pomoc. 16 lat państwo będzie pogrążone w żałobie. 16 lat cierpień, 16 lat niewoli, 16 lat prześladowań. Kiedy nastanie odpowiedni czas dziecię powróci i zasiądzie na tronie. Lecz aby klątwa została zdjęta potrzeba ofiary. Tylko osoba o czystym sercu będzie mogła oddać życie za innych. Dokona się cud zmartwychwstania. Dziecię powróci ponownie. Lecz to nie jest koniec. Koniec fatum nastąpi wraz z narodzeniem owocu, który przypieczętuje pokój i harmonię między dobrem a złem.
-Ale z tego wynika, że wrócę na ziemię. Czy to możliwe?-Spytałam z nadzieją w głosie.
-Tak. Rozpocznie się nowa era, której początkiem jesteś Ty. Jest jednak jeszcze coś.-Kobieta odeszła na obok a przede mną stanęła Cristina.
-To nie jest nasze pierwsze spotkanie. Obiecałam Ci, że jeśli opanujesz żywioł wody podaruję Ci coś co pozwoli na pokonanie łowcy. Znamię na Twoim nadgarstku przypieczętuję zdolność panowania nad wodą.- I delikatnym ruchem dłoni sprawiła, ze na nadgarstku pojawiła się okrągłe znamię i kroplą wody w środku.- Natomiast ja na mocy danego mi prawa obdarzam Cię częścią mocy Posejdona. Gdy będziesz w potrzebie a w pobliżu będzie woda i stworzenia żyjące tam, przybędą one na każdy Twój rozkaz.
-Dziękuję Ci i wam wszystkim. Jestem wam bardzo wdzięczna za wszystko co dla mnie zrobiliście i mam nadzieję że was nie zawiodę.
-To my dziękujemy Tobie. A teraz zamknij oczy, pora abyś wróciła do żywych, tam jesteś bardziej potrzebna.-Powiedziała starsza kobieta i wszystko znikło.


Wiem, że rozdział jest krótki ale wolę dodawać mniejsze rozdziały a częściej. Mam nadzieję, że wam się podoba wam się opowiadanie i zachęcam do komentowania. 

wtorek, 1 lipca 2014

Rozdział 6

'Nikt nie pot­ra­fi kłamać, nikt nie pot­ra­fi nicze­go uk­ryć, jeśli pat­rzy ko­muś pros­to w oczy.'
Ciemność. Ból. Strach. Łzy. Pustka. Leżę w obskurnej celi i czekam.. tylko na co?? Na wolność, którą przyniesie mi śmierć. Czekam i błagam aby ktoś przyszedł i wydał na mnie karę śmierci. Czuję, że zawiodłam wszystkich, siostrę oraz samą siebie. Ale w sumie o czym ja marzyłam? Że zmienię świat? Niestety poniosłam porażkę, teraz pozostaje mi czekać.
-.-.-.-.-
-Damonie!- Mężczyzna odwrócił głowę w stronę blondynki.- Słuchasz mnie? Musimy się jej pozbyć jak najszybciej. Niedługo przybędą nefilim z armią. Nie zostawią jej tak. Za dużo dla nich znaczy. Za dużo jest warta. Jest dla nich nadzieją na lepsze jutro. Trzeba ją zniszczyć, ona zagraża naszemu państwu.
-Sophie, spokojnie mam plan ale nie mogę jej zabić. Dałem słowo że jeśli ją zabiję że nie tknę nikogo z Arkadii.- Brunet wstał z tronu i podszedł do okna.- Niech służące się nią zajmą. Niech weźmie kąpiel i dajcie jej białą szatę.- Po tych słowach ruszył ku wyjściu.
-Najpierw ją porywasz i a teraz traktujesz jak księżniczkę? Jeśli Ty się jej nie pozbędziesz zrobię to sama. A potem dorwą Cię nefilim. -Sophie przeszyła wzrokiem kochanka i odeszła.
 -.-.-.-.-
-Panienko Rosalie. Musimy iść, król  Pani oczekuje.
Pół przytomna z trudem podniosłam się na nogi. Przed upadkiem ochroniła mnie kobieta, która po mnie przyszła. Miała koło 50, ciemne włosy i niebieskie pełne dobroci i lęku oczy. Oparłam się o jej ramie i ruszyłyśmy schodami na górę. Próbowałam sobie przypomnieć jak tutaj trafiłam ale ostatnie co pamiętam to szyderczy śmiech Sophie. To ona wydała Amy w ręce Damona. To ona zdradziła królestwo. Ale teraz jest to bez znaczenia. Idę przygotować się na śmierć. Damon mnie zabije ale za to moi poddani będę bezpieczni. Jestem gotowa się dla nich poświęcić, będę ofiarą, która wyzwoli Arkadię od bólu i cierpienia. Nikt nie będzie już prześladowany, każdy dostanie to czego pragnie najbardziej, czyli wolności. Doszłyśmy do łazienki. Wanna pełna ciepłej wody a zapach róż koił i uspokajał. Na wieszaku wisiała biała szata. Służąca powiedziała abym się umyła i ubrała w sukienkę.
Nie miałam pojęcia co mnie czeka ale byłam gotowa poświęcić się dla innych.
Biały materiał otulał moje ciało i delikatnie podążał za mną szurając po marmurowych schodach. Na szczycie ich ukazała się ogromna przestrzeń w której przeważał kolor ciemno zielony i metaliczny srebrny. Jedną ścianę zastąpiły ogromne okna przed, którymi umiejscowione były trzy trony. Po obu stronach ściany zastąpiono regałami na książki wykonanymi z czarnego hebanu. Znajdowały się tam również cztery czarne sofy, po dwie na każdej stronie.  Tam właśnie siedział Damon, przeglądał jakąś księgę i nawet nie zwrócił na nas uwagi. Po chwili delikatnie odłożył ją na bok i z gracją poszedł w stronę okien. Sara (tak miała na imię pokojówka) dała mi znać abym podeszła bliżej. Nogi się pode mną uginały. Po karku spływały krople potu od których zaczęły mi się sklejać włosy. Byłam przerażona. Za chwilę miałam zginąć a wszyscy tu zgromadzeni zachowywali się jakby nic ich nie interesowało.
-Witaj Rosalie, miło mi Cię gościć w moich skromnych progach.- Król Erny powitał mnie z drwiącym uśmiechem na twarzy.
-Nie widzę powodów do radości. Przyszłam tutaj złożyć ofiarę. Oddam życie za moich poddanych i Arkadię.
-Och.. Rose. A kto powiedział, że Cię zabiję? Tak, zawarliśmy umowę, której nie mogę złamać. Słowo dane przez osobę błękitnej krwi jest święte. Tylko głupiec mógłby złamać daną obietnicę.
-Płynie w Tobie błękitna krew?
-Tak. Na całym świecie jest tylko 13 osób z tym niezwykłym darem. Wczoraj zdążyłem się przekonać o Twoich zdolnościach związanych z wodą. Przyznam, że są imponujące.
-Należało Ci się za to co zrobiłeś. Włamałeś się i chciałeś porwać moją siostrę!
-Nie chciałem jej porwać tylko wykorzystać jako przynętę. Wiedziałem, że nie pozwolisz aby inni ponosili karę za Ciebie. Jesteś zbyt dobra, kochająca, pełna nadziei i wiary. Jesteś zbyt czysta.- Patrząc mi prosto w oczy ostatnie zdanie wypowiedział z odrazą.
-I tym się właśnie różnimy. Ty nie wiesz co to miłość. Nie wiesz jak to jest być kochanym. Straciłeś rodzinę za, którą nie tęsknisz bo nic Cię z nią nie łączyło.-Wykrzyczałam mu to prosto w jego oczy.  Po czym do sali pewnym siebie krokiem weszła Sophie.
-Widzę, że nieźle się tu beze mnie bawicie. Damonie, czy aby nasz gość nie był tutaj zbyt dobrze traktowany?- Szyderczy uśmiech zagościł na jej ustach.
-Rób co do Cb należy.-Odrzekł brunet po czym usiadł na tronie.
-.-.-.-.-
Z punktu widzenia Sary
Po tym jak Jego Wysokość pozwoliła Sophie zająć się dziewczyną moje oczy nigdy nie widziały czegoś równie okropnego.
Blondynka zaczęłam obrażać i szturchać Rose. Nieliczni nawet śmieli się z tego. Uderzenie w brzuch, jedno drugie.. Mocnym uderzeniem w kość piszczelową powaliła niewiastę na podłogę. Zadawał jej koleje obrażenia. Kopała w brzuch na zmianę w kolejnymi wyzwiskami.  Ale biedna dziewczyna nie zważała na to, czekała na kolejne ciosy. Przyjmowała się z godnością. Mimo zadawanego bólu nie odzywała się, nie prosiła o pomoc. Jej postawa jeszcze bardziej rozwścieczyła blondynkę. Zdrajczyni wzięła bat i zaczęła uderzać nim o plecy leżącej. Sukienka pokryła się ciemno czerwonym płynem. Wydałam z siebie okrzyk przerażenia. Cios za ciosem a dziewczyna nadal się nie poddawała. Nawet znalazła dość siły aby wstać. Chwiała się, z ledwością utrzymywała się na nogach. 
Spojrzałam na Damona. Był pod wrażeniem wyczynu młodej brunetki. Jednak mimo to nie powstrzymał swojej towarzyski przed zadaniem kolejnego ciosu. Krew trysnęła z ramienia poszkodowanej. Dotknęła rany i wykrzywiła twarz z bólu. Odwróciła się w stronę władcy i spojrzała mu prosto w oczy. 
-.-.-.-.-
 Patrzyła na mnie oczami pełnymi bólu. Łza spłynęła jej z policzka. Przez chwilę pomyślałem aby do niej podbiec wytrzeć łzę i objąć ramieniem. Ale nie mogę. Muszę być okrutny i bezwzględny tylko w taki sposób mogę odnieść zwycięstwo. Spojrzałem na Sophie trzymała w ręku srebrny miecz. Powoli podeszła od tyłu do Rose i zadała jej śmiertelny cios w plecy przeszywający jej serce. W ułamku sekundy znalazłem się u boku umierające. Miałem ochotę krzyczeć, płakać. Jakbym stracił coś cennego. Zakazałem  tej głupiej blond dziewczynie jej zabijać. Ale nią zajmę się później teraz najważniejsza jest Rosalie. Ona umiera. Umrę i ja bo złamałem dane słowo. Z bólem patrzyłem na jej zmasakrowane ciało i krew dookoła nas.
Dopiero teraz zrozumiałem, że się w niej zakochałem, że to dlatego ciągle o Niej myślałem, każdej nocy była w moich snach. Była ukojeniem i nadzieją. Była moim aniołem. A teraz jej nie ma. Nie ma tego czego najbardziej pragnąłem. Zabiłem jedyną osobę na której mi zależało.
Pochylony na jej twarzą usłyszałem szmer. Ostatkiem sił i iskierką w oku powiedziała:
-Jeszcze się spotkamy
Odeszła. Jej dusza poszła do raju. Ale byłem spokojny. Jej słowa były obietnicą, której dotrzyma. Wiem, że tak będzie bo nie kłamała. Jeszcze nigdy mnie nie okłamała.

Owszem, drogi tych dwojga młodych ludzi jeszcze nie raz się ze sobą połączą. Tylko nikt nawet nie przypuszczał, że stanie się to tak szybko. 


Długo mnie tutaj nie było ale zamierzam to zmienić. :) Postaram się dodawać nowe posty co tydzień. Ale ma prośbę aby każdy kto czyta mojego bloga napisał komentarz. To dla mnie ważniej bo wtedy mam motywację do dalszego pisanie. Więc jeśli chcecie poznać ciąg dalszy powiadania zostawcie po sobie ślad.

poniedziałek, 3 marca 2014

Rozdział 5

 Przepraszam, że tak długo nic nie pisałam ale przechodziłam totalną załamkę psychiczną. Postaram się nadrobić zaległości i dodawać notki tak często jak tylko będzie to możliwe. :)
Dziękuję również tym, którzy mimo wszystko czytają jeszcze mojego bloga.
P.S. Chciałabym również aby każdy kto tutaj wejdzie niech zostawi po sobie ślad. Bardzo chciałabym widzieć kto jeszcze czyta to opowiadanie.


'Są tacy, którzy uciekają od cierpienia miłości. Kochali, zawiedli się i nie chcą już nikogo kochać, nikomu służyć, nikomu pomagać. Taka samotność jest straszna, bo człowiek uciekając od miłości ucieka od samego życia. Zamyka się w sobie.'
Przygotowania do koronacji szły pełną parą. Nikt nie próżnował. Zaproszenia już wysłane, sale przystrojone, komnaty uszykowane dla gości. Poczęstunek przygotowywany, jedynie stroje są jeszcze szyte.  Pierwsze przymiarki już za mną. Muszę przyznać że ogromnie podobały mi się propozycje strojów. Tak.. strojów, bo aż w ciągu jednej uroczystości będę miała na sobie trzy sukienki : koronacyjną, luźną na poczęstunek oraz wieczorową na tańce. Nie stresowałam się, ale byłam przestraszona, ponieważ nie wiedziałam co będzie potem. To kolejna zmiana w moim życiu. Kiedyś opiekowałam się tylko i wyłącznie psem. A teraz? Wszyscy zamieszkujący Arkadię będą pod moją opieką. Niepokój rośnie z każdą chwilą. Chciałabym mieć przy sobie kogoś bliskiego. Kogoś komu mogłabym się wygadać. Kogoś komu ufałabym bezgranicznie. Chciałabym mieć przy sobie przyjaciela lub siostrę. Jestem tutaj tyle czasu a nadal jej nie odnalazłam. Czuję się jakby szczęście przestało mi sprzyjać, jakbym wszystkie dotychczasowe osiągnięcia zdobyła fartem, który opuścił mnie gdy przekroczyłam bramę Arkadii. Jestem wykończona tym wszystkim, jutrzejszą koronacją, zajęciami z Anabel, szukaniem siostry. Siostra.. tak bardzo chciałabym ją poznać a nawet nie potrafię jej odszukać. Jestem beznadziejna w tym co robię.No może nie tak do końca bo umiejętność panowania nad wodą szła mi bardzo dobrze. Anabel powiedziała, że już nie długo osiągnę swój cel a wtedy otrzymam od Cristiny dar. Ciekawość zżerała mnie od środka. Wieczorami często rozmyślałam co to mogłoby być. Czy ułatwiłaby mi ta zdolność pokonanie Damona? Hmm.. Danom. Boże jak może kochać i nienawidzić jednocześnie jedną osobę? Jak to możliwe, że oddałabym za niego życie a on chce mnie zabić? Takie zmartwienia nie dawały mi chwili spokoju. Ostatnie byłam w ciągłym biegu, każdy czegoś ode mnie chciał wymagała, prosił o radę, ale nikt nie spytał się jak JA się czuję i czego JA potrzebuję. Zdarzało się, że Amy raz na jakiś czas przychodziła do mnie ale to i tak za mało. Chciałam poczuć, że komuś na mnie zależy, że ktoś się o mnie martwi, troszczy, pragnie mojego szczęścia i będzie mnie kochał bezgranicznie. Czy to naprawdę tak wiele? Z zamyśleń wyrwało mnie wołanie, że pora na ostatnią przymiarkę sukni przed koronacją.
 Po kolei przymierzałam sukienki. Pierwsza była koronacyjna. Przepiękna lecz płaszcz sprawiał lekki problem bo był dość ciężki i długi ale można było się przyzwyczaić.
Przyszła kolej na suknię, którą będę miała na sobie podczas poczęstunku. Na początku wyobrażałam sobie, że będzie to jakaś krótka zwiewna sukienka ale gdy tylko zobaczyłam sukienkę uszytą specjalnie na tą okazje bardzo się zdziwiłam. Sukienka była wykonana z bardzo cienkiego, czarnego materiału, prawie, że siateczki. Na niej znajdowały się imitacje liści i kwiatów, które zasłaniały intymne  części ciała.

Najbardziej właśnie spodobała mi się ostatnia sukienka. Wyglądała bajecznie. Trudno ją opisać słowami. Wyglądała jakby ktoś z góry obsypał ją milionami maleńkich gwiazd. Po porostu zapierała dech w piersi.
-.-.-.-.-
Siedzę na balkonie i patrzę na park rozciągający się niedaleko. Wieje delikatny chłodny wiatr. Dostaję gęsiej skórki, niebo zaczęło się zachmurzać a mnie ogarniał coraz większy niepokój. Wzięłam pamiętnik mamy i skierowałam się do pokoju. Ciągnę za klamkę ale drzwi się zatrzasnęły. Nie mam innej drogi ucieczki. Jak otwierają się wrota Arkadii. Ogromny huk. Słyszałam alarm. Ktoś woła moje imię. Patrzyłam z balkonu na zamieszanie po drugiej stronie królestwa. Postaci w czarnych strojach szły prosto na zamek. Przestraszyłam się. Ktoś wyważył drzwi do mojej komnaty.
-Nathaniel! Tutaj jestem.!- Zaczęłam krzyczeć i uderzać w szybę drzwi. Ten natychmiast przybiegł i mnie uwolnił- Co się tam dzieje?
-Napadli na nas. Wysłannicy z Erny przyszli po Ciebie. Musimy uciekać Natychmiast!
-Dlaczego? Dlaczego po mnie? Czy inni są bezpieczni? Myślałam, że nie można od tak włamać się do Arkadii.
-Bo nie można, ktoś nas zdradził. Ale tak, są bezpieczni. Dziwnie.. nie walczą, po prostu przyszli i skierowali się prosto w tą stronę. Złap moją rękę. Przeniosę Cię w bezpieczne miejsce.
Mocno trzymam jego dłoń i patrzę jak moi bliscy uciekają, są przestraszeni i zdezorientowani. Błagają o pomoc a ja zachowuję się jak dziecko. Uciekam. Boję się a powinnam walczyć o moje królestwo. Nie powinnam pozwolić aby do tego doszło.Nie mogę stąd odejść nie teraz gdy jestem najbardziej potrzebna. W ostatniej chwili puściłam dłoń Nathaniela i zostałam a on znikł. Szybko skierowałam się na główny plac. Odszukałam przyjaciół i u ich boku stanęłam do walki. Nie umiałam walczyć. Nigdy się nie biłam ale umiałam jedno. Potrafiłam władać wodą. Kazałam Alexowi i Lily mnie osłaniać. Ruszyliśmy w kierunku parku. Dosztrzegli to napastnicy. Jeden z nich krzyczał, że mają mnie złapać ale mam być żywa. Obejrzałam się za siebie i zamarłam. Za mną biegł Damon. Moje ciało odmówiło posłuszeństwa. Kochałam i nienawidziłam tego człowieka. Chciał mnie zabić a ja go kochałam. Tak bardzo, że aż bolało. Nie wiedziałam co robić. Otoczyli nas. Sami nie pokonalibyśmy ich. Nikt nie wiedział gdzie jesteśmy. Nikt nie mógł nam pomóc.
Rose.. myśl. poganiałam samą siebie w myślach. Nagle bum.. Tak to jest to. Skupiłam się myślami na pobliskiej fontannie. Formowałam z niej wielkiego rycerza, który obroni mnie i przyjaciół. Postać powolni nabiera formy. Małymi krokami zbliżała się do Damona i jego zwolenników. Spostrzegli ją i się przestraszyli. Prawdopodobnie jeszcze nigdy nie widzieli czegoś takiego. Rycerz zamierzał w tej chwili zaatakować kiedy król Erny powiedział:
-Jeśli nas zabijesz nigdy nie poznasz całej prawdy o sobie. Nigdy nie dowiesz się kto jest Twoją siostrą. Będziesz miała złamane serce z wielu powodów.- Jestem w szoku. On wie kto jest moją siostrą i pewnie domyśla się, że coś do niego czuję.
-Nie pozwolę abyś krzywdził niewinne osoby. Nic o mnie nie wiem. Nie znasz mnie ani mojej siostry.
-Wiem więcej niż Ci się wydaje. Jeśli pójdziesz ze mną nic nikomu się nie stanie.- Jego słowa mnie wyprowadziły z równowagi.
Zmieniłam formę wody w ogromną kulę i siłą woli cisnęłam nią prosto w Damona. Odrzuciło go i jego pomocników a ja z Lily i Alexem wróciliśmy na główny plac. Walka nie ustawała. Walczyłam ile tylko miałam sił gdy nagle z tłumu wyłoniła się Sophie i ciągnęła za sobą Amy. Nie wiedziałam co się dzieje. Śledziłam je do momentu kiedy Sophie oddała Amy w ręce Damona. A ten powiedział do mojej przyjaciółki:
-No to jak maleńka? Zobaczymy czy Twoja siostra przyjdzie Ci na ratunek.
Wyszłam z ukrycia i odważnie powiedziałam:
-Puść ją! Wiem, że to mnie chcesz. Chcesz osobę błękitnej krwi. Ale stawiam warunek. Jeśli mnie zabijesz nigdy więcej nie tkniesz mojej siostry ani nikogo innego z Arkadii.
-Hmm.. Umowa stoi. Zatem chodźmy.
-.-.-.-.-




poniedziałek, 10 czerwca 2013

Powiadomienie

Chciałabym Was przeprosić za to, że dawno nie dodawałam rozdziałów oraz uprzedzić, że w najbliższym czasie nie pojawią się nowe posty z powodu braku internetu.

niedziela, 28 kwietnia 2013

Rozdział 4

"Nauka prowadzi nas do zrozumienia tego, jaki jest świat, a nie tego, jaki chcielibyśmy, by był..."
 Panią Anabel odszukałyśmy bardzo szybko. Okazała się być osobą starszą, bardzo wymagającą i dobroduszną. Była niewielkiego wzrostu, miała lekko siwe włosy i nieskazitelne niebieskie oczy dziecka. Zgodziła się udzielać mi lekcji codziennie po jednej godzinie.
Teraz pozostało mi tylko poinformować Helenę o tym, że zostanę królową. Ha ha..gdy tylko przypomnę sobie minę Sophie gdy oznajmiłam jej i Damonowi o swoich zamiarach. Na prawdę był to bezcenny widok, którego prędko nie zapomnę.A nie wymarzę tego z pamięci z dwóch powodów. Po pierwsze ich reakcja a po drugie... oczarował mnie Damon.
Nigdy w życiu nie spotkałam równie przystojnego i pociągającego mężczyzny. Ma w sobie wszystko co najlepsze: urodę, charyzmę, władzę i własne królestwo, magnetyzm i niezwykle piękne oczy. Barwą przypominają gorzką czekoladę a nieraz są całkowicie czarne. Gdy na niego patrzyłam widziałam w nich zdziwienie, zainteresowanie następnie nienawiść i obojętność, które zmieniły się w niedowierzanie, uznanie i uczucie. Właśnie to najbardziej mnie zaciekawiło. Jak osoba pełna pogardy, okrucieństwa i chłodu może w czuć coś pozytywnego?  Jednak cichy głosik podpowiadał mi, że to dzięki mnie. Że to właśnie dzięki mnie jego lodowate serce zacznie się się roztapiać i zamieni w gorący płomień miłości.
-.-.-.-.-
Z pozoru zwykłe nastoletnie osoby spędzający czas wolny na pogawędkach w ulubionej kawiarni. Jednak tylko bardzo spostrzegawcza osoba zauważyłaby, że wszyscy są niezaprzeczalnie piękni i w charakterystyczny dla siebie sposób podobni. Od innych różnią się nie tylko wyglądem, ale również niezwykle silną osobowością. Wszyscy od urodzenia są uczeni i szkoleni na nefili bądź dragonów.
Alex to jeden z dragonów. Jest osobą bardzo cichą i nieśmiałą, nie lubi się chwalić i być w centrum uwagi. Od pewnego czasu coś się w nim zmienia, sam nie wie co to może być. Staje się bardziej pewny siebie, przybiera na sile a jego włosy zmieniają kolor na ciemny brąz. Chłopak rozważa kilka możliwości. Myśli błądzą mu pomiędzy skutkiem dojrzewania albo przemienia się w nefila. Bardziej prawdopodobną opcją jest zmiana w nefila ponieważ znalazła się księżniczka, która zasiądzie na tronie. Tylko problem w tym iż ona ma już przydzielonego obrońcę. Więc czy to może oznaczać, że Rose jest w ogromnym niebezpieczeństwie.? Alex musiał przyznać sam przed sobą, że bał się. Lęk nie był wywołany strachem o życie i bezpieczeństwo samego siebie tylko o to co może spotkać Arkadię i jej mieszkańców. 
-.-.-.-.-
Sporo czasu zajęło mi odszukanie Heleny. Zamek jest bardzo skompilowanie zbudowany. Wiele schodów, pięter, pustych sal i niezliczone ilości drzwi za którymi nie wiesz co się kryje. Ale to teraz jest nieważne. Stoję na drugim piętrze przed drzwiami do gabinetu Heleny. Powoli, drżącą ręką nacisnęłam na klamkę. Drzwi beż żadnego dźwięku otworzyły się lekko. Ogarnął mnie lęk. Sama dokładnie nie wiem o co bardziej się bałam: jak zareaguje na tę nowinę dyrektorka czy o ty jak poradzę sobie z nowymi obowiązkami. W tej chwili nie mogłam się wycofać. Rose.. spokojnie przecież to tylko Helena..pocieszałam samą siebie. Okej.. raz się żyje i po pokonaniu czterech metrów stałam przed Heleną. Zaciekawienie pojawiło się w jej oczach. 
-Witaj Rosalie. Co się do mnie sprowadza? Czyżbyś podjęła decyzję?
-Witam. Tak, podjęłam już decyzję. Zostanę królową Arkadii.
Lekko mówiąc była w ogromnym szoku. Nie takiej odpowiedzi się spodziewała. Zapewne chciała sama zostać królową. Jednak ktoś musiał jej w tym przeszkodzić.No i niestety popadło na mnie. Ale również cieszę się z tego powodu, ponieważ będę mogła zmienić panujące tu zasady i monarchię.
-Cóż mogę powiedzieć. Ciesze się niezmiernie albowiem królestwo doczekało się władcy. Mam nadzieję że będziesz godną królową.- Haha akurat! Takie bajeczki to niech wciska Sophie a nie mi. Czy ona ma mnie za kompletną idiotkę czy jakąś niepełnosprawną umysłowo? -W takim razie koronacja odbędzie się za miesiąc. Musimy poczynić ogromne przygotowania: zaproszenia, goście, dekoracje.. i tym podobne. Więc muszę Cię przeprosić i zacząć planować całą uroczystość. To będzie epickie wydarzenie, nie często znajduje się zaginiony, prawowity dziedzic korony.
Po tych słowach obie opuściłyśmy gabinet. Niewątpliwie ta kobieta byłaby wspaniałą aktorką. Gdyby znajdowała się w moim dawnym świecie została by gwiazdą ekranu.
Myślami nie byłam w Hollywood lecz w dawnym mieszkaniu wraz z rodzicami i przyjaciółmi. Brakowało mi ich. Tego ciepła i dobroci, szalonych pomysłów, całonocnych rozmów i szkoły. Może wydawać się to dziwne ale naprawdę tęskniłam. Odczuwałam pustkę. Teraz nie miałam ani klasówek ani testów. Nie było również beztroskich dni wakacyjnych. Był za to lęk i strach. Przede mną stawały coraz to większe i trudniejsze zadania a moim zadaniem było je pokonać i przezwyciężyć. Nie jest co łatwe, wymaga wiele trudu, poświęcenia, odwagi i czasem pomocy ze strony przyjaciół. A najgorsze w tym wszystkim jest fakt że muszę walczyć z osobą za którą mogłabym oddać życie. Nie mogła dalej siebie oszukiwać, zakochałam się w osobie, która nigdy nie odwzajemni moich uczuć, która przy pierwszej lepszej okazji pokaże na co ją stać. Jednak będę musiała się broni. Będę walczyć do końca, do ostatniej kropli krwi, do ostatniego tchu. Stanę do walki dla przyjaciół, rodziny i poddanych.
Trzeba się do tej walki przygotować chodząc na lekcje do pani Anabel. Moja pierwsza lekcja miała się zacząć za godzinę, wiec postanowiłam udać się do komnaty i przygotować. Miałam tylko lekkie wątpliwości w co powinnam się ubrać ale w ostateczności padło na bardzo wygodny i praktyczny strój sportowy.
Zestaw z 2013-04-07, składający się m.in. z: Perfumy Adidas, Legginsy Next, Trampki Vans
Odszukanie sali w której miały się odbywać moje zajęcia nie sprawiło mi większych problemów. Przyszłam kilka minut przed czasem, więc musiałam poczekać na nauczycielkę. W tym czasie rozmyślałam o tym jak będą wyglądały zajęcia. Nigdy wcześniej nie zastanawiałam się w jaki sposób można kontrolować moc wody. Ba.. nawet nie wiedziałam, ze jest to możliwe.. Ale przez ostatni czas wiele się zmieniło.
Przemyślenia me przerwała pani Anabel.
-Witaj księżniczko. Niezmiernie się cieszę, że spotkał mnie taki zaszczyt jak nauczać Ciebie.
-Dzień dobry. Proszę mówić mi Rose.
-Dobrze. Na pierwszej naszej lekcji nie będę Cię przemęczać. Wpierw trochę teorii. Można opanować cztery żywioły: wodę ogień, powietrze oraz ziemię. Istnienie legenda która głosi że istnieje piąty żywioł, którym jest moc panowania nad życiem i śmiercią. Jednak tylko osoba o czystym sercu, sumieniu i ogromnej mądrości oraz po opanowaniu pozostałych czterech żywiołów będzie godna posiadania tej mocy.
-Więc istnieje możliwość, że gdy opanuję żywioły o będę mogła panować nad życiem i śmiercią?-Bardzo mnie to zaciekawiło ponieważ posiadając taka moc nie musiałabym się już obawiać Damona. Nie musiałabym się bać lecz mogłabym chronić innych.-Czy trudno jest zdobyć tą zdolność.?
-Ohh. Rose. To jest prawie niemożliwe. Opanowanie choćby jednego żywiołu wymaga ogromnego wysiłku. A poza tym zostaje jeszcze sprawa czystego serca, sumienia i ogromnej wiedzy.
-Wiem, że nie będzie to łatwe ale taka moc przydałaby mi się w pokonaniu wrogów. Mogłabym wszystkich obronić.
-Dobrze. Widzę, ze bardzo Ci na tym zależy więc nie ma na co czeka, zaczynajmy naukę. Dostaniesz ode mnie podręcznik w którym będą opisane rzeczy, które będziemy ćwiczyć na lekcji. Jedną z łatwiejszych rzeczy jest wprawienie wody w ruch. Przed sobą masz basen wody. Musisz pozbawić umysł wszystkich innych myśli i skoncentrować się tylko na wodzie oraz co chcesz by ta woda zrobiła.
Okeej.. głęboki oddech i zaczynam. Skoncentruj się na wodzie.. Wpraw ja w ruch. Jezu to wcale nie jest proste. Pozbaw umysł innych myśli.
Nagle woda zaczęła falować. Lekko kołysać się w lewo i prawo. Jakby powiew wiatru a nie moja własna siła nią poruszała.
-Tylko wystarczy na dziś Rose. Nie powinnaś się przemęczać tak od razu.. Jeśli chcesz możesz tu przychodzić i ćwiczyć. Nasze kolejne spotkanie będzie również tutaj za 3 dni.
-Dobrze. Bardzo jestem pani wdzięczna za to, że zgodziła się udzielać mi lekcji. To bardzo dla mnie ważne. Mam również nadzieję, że obietnica Cristiny się sprawdzi i po zdobyciu mocy wody dostanę dar, który pomoże mi w walce z królem Erny.
-Szlachetna osoba z Ciebie, jesteś taka podobna do swoich rodziców. Ale czas na mnie. Do zobaczenia.
-Do widzenia.
Musiałam jednak przyznać, że ta lekcja na prawdę mnie wyczerpała. Zmierzała już w kierunku komnaty gdy na drodze stanęła mi Sophie. Boże.. Czemu muszę ją spotykać na swojej drodze.?
-Oj.. Rose, cóż Ci poradzę taki Twój los. Zdziwiona.? Tak, to właśnie ja posiadam dar czytania w myślach. I mogę Ci zagwarantować, że taka osoba jak Damon nigdy nie będzie Tobą zainteresowana. Więc nie rób sobie jakichkolwiek nadziei.
Po tych słowach odeszła na bok aby zrobić mi przejście a ja tylko odpowiedziałam słowami:Wiara czyni cuda.

poniedziałek, 18 lutego 2013

Rozdział 3

"Jeśli chcesz poznać człowieka, dowiedz się, jak traktuje swoich podwładnych, a nie równych sobie."
 Stałam sama po środku wielkiej sali. W mojej głowie nadal brzmiały słowa: 'Przeciwnika trzeba zniszczyć. Ty jesteś moim celem Rosalii'. Pierwszy raz w życiu czułam tak ogromny strach. On nie żartował. Pewnie przy pierwszej okazji pokaże na co go stać. Nie wątpiłam w to. Z moich policzków spływały łzy bezradności i bezsilności. Najwidoczniej takie było moje przeznaczenie, którego nie da się zmienić. Tylko, że ja nie chcę umierać, nie teraz. W jednej chwili moje życie straciło sens. Nie miałam po co żyć. Nie miałam dla kogo żyć.  Nawet wypłakać nie miałam się komu. Zaraz.. jest osoba z którą mogę spokojnie porozmawiać, tylko jak ją znaleźć. Odwiedzę park, może będę miała szczęście i ją tam zastanę. Jednak trudno jest mówić o szczęściu, gdy ktoś planuje twoją śmierć za plecami.
Byłam we wszystkich poznanych mi dotąd miejscach i nigdzie nikogo nie spotkałam. To miejsce mnie zaczyna przerażać. Fałszywi ludzie, oczywiście nie wszyscy. A poza tym brak jakichkolwiek osób. Jestem tu dwa dni a poznałam zaledwie 5 osób w tym dwie, które pragnęły by mojej śmierci. Opuszczając park przyszło mi na myśl jeszcze jedno miejsce, gdzie mogłabym się udać. Fontanny. Widziałam je kiedy tu przybyłam z Nathanem. Ciekawe gdzie on teraz jest? Podeszłam do fontanny z wodą, bo szczerze mówiąc bałam się tej z lawą. Wpatrywałam się w niezwykle krystaliczną wodę. Miałam niezwykłą chęć spróbować tej wody. Niestety ja już tak mam, że jeśli mam na coś ochotę to po prostu to dostaję. Bycie jedynaczką przez 16 lat ma swoje wady i zalety. Pochyliłam się nad wodą by wziąć kilka kropel na rękę i ich zasmakować. Wtedy poczułam że spadam. Mogłam to porównać do tego koszmaru kiedy lecisz w dół i już za chwilę masz spaść kiedy otwierasz oczy i uświadamiasz sobie, że to był tylko zły sen. Jednak teraz jest inaczej lecę w dół a po drodze mijam własne przeżycia. Kiedy umarł mój pies, rodzice się pokłócili, moje urodziny. Całe dotychczasowe życie dosłownie przeleciało mi przed oczami. I zobaczyłam moment pochylenia się nad wodą. W jednej chwili wszystko stanęło w miejscu a ja lewitowałam między ostatnimi przeżyciami. Co teraz jam mam się stąd wydostać? Pytałam samą siebie. Byłam bliska rozpaczy. W myślach prosiłam o pomoc. I wtedy to się stało. Przede mną pojawiła się dziewczyna w moim wieku i również miała znak Czarnej korony. Ona była jedyną osobą która teraz mogła mi pomóc.
-Witaj.. jestem Rosalie i potrzebuję twojej pomocy.
-Wiem kim jesteś. Trafiłaś tu ponieważ potrzebowałaś pomocy.
-Właśnie, wiesz jak mogę się stąd wydostać?
-Księżniczko Rosalie gdyby to był twój problem nie sprowadziłabym cie tutaj.
-Ty mnie tu ściągnęłaś? Kim ty jesteś?
-Jestem Cristina. Również byłam księżniczką, tak jak ty teraz. Jednak król Erny William był łowcą i zabił mnie. Ma teraz syna Damona jest bardziej niebezpieczny od swojego ojca. Jest łowcą jednak posiada dar który rozpoznaje czy ktoś kłamie. Ma obsesję na punkcie błękitno krwistych osób.
-Sugerujesz, że chce mnie zabić?
-Zaprzeczysz?
Niestety to było nie możliwe. Przecież kilka godzin temu jej to powiedział. Ze jest jego celem i musi zniszczyć swojego wroga.
-Czy istnieje sposób by temu zapobiec?
-Oczywiście ale to tylko i wyłącznie zależy od Ciebie.
Wielkie dzięki nie tego się spodziewała. Myślałam, że da mi jakąś podpowiedź. Na przykład jaki jest jego słaby punkty czy coś. A ty słyszę, że to zależy tylko ode mnie.
-A nie możesz mi powiedzieć jak go pokonać bo tak się składa, że on chce zabić mnie.
-Zastanów się czy na pewno chcesz go zabić.
-Pomyślmy.. Tak, bo jeśli go nie zniszczę to on zrobi to ze mną.
-Wszystko jeszcze może się zmienić.
-Wiem, ale ja się boję. Nie chcę umierać. Mam siostrę do odnalezienia, lud który potrzebuję królowej i wiele innych spraw, których dotychczas nie zrobiłam.
-Widzę po tobie, że jesteś sprawiedliwą, oddaną i odważna osobą dlatego wyjawię ci pewien sekret. Ta wodą jest moim dziełem. Sama ją stworzyłam, jednak nikt z niej nie skorzysta póki jego moc nie będzie równa mojej. Udaj się do Anabel ona cię wszystkiego nauczy. Jeżeli będziesz w stanie władać mocą wody otrzymasz ode mnie dar, który pomoże ci w dalszym życiu.
-Dziękuję, czy istnieje jeszcze jakiś sposób bym mogła Cie zobaczyć?
-Wystarczy że podejdziesz do fontanny i wypowiesz moje imię, wtedy się zjawię.
-Dobrze, czy teraz mogę wrócić?
-Oczywiście
I nagle znów to uczucie. Tym razem leciałam w górę, byłam taka wolna i szczęśliwa, bez żadnych zmartwień. Mogłabym tak latać w nieskończoność.
Ziemia. Moje nogi dotykały ziemia a ja stałam przy fontannie. Cristina miała rację. Nie chciałam nikogo zabić. Pragnęłam tylko by nie zabito. Pomóc mogła mi Anabel, tylko gdzie ja ją znajdę. Przecież tu dosłownie nikogo nie ma. Jejuu.. muszę ochłonąć. Tyle rzeczy się dzieję, że nie potrafię tego ogarnąć. Muszę  wziąć gorący prysznic i poszukać Anabel.
-.-.-.-.-
Oszałamiająca. Tylko to słowo mogła określić ją w całości. Nie, jednak nie może.. Ona jest idealna pod każdym względem. Piękna, inteligenta, oddana, sprawiedliwa, trochę uparta, potrafi walczyć o to co jest dla niej ważne i o to co kocha. A najważniejsze nie kłamie. To mnie bardzo zdziwiło. Każda osoba którą znam kłamie. A ona wprost przeciwnie, potrafi powiedzieć najgorszą prawdę prosto w oczy. Błądziłem.. błądziłem   między własnymi myślami. Nie mogą sobie pozwolić na chwilę chwilę słabości. Wyznaczyłem sobie cel i muszę go osiągnąć. Arkadia.. od tylu lat nie ma władcy i nadal nie jest zdobyta. Trzeba zacząć działać bo Jeżeli Rose zasiądzie na tronie będzie to o wiele trudniejsze. Oh.. Rose czy będę w stanie Cię zniszczyć.?
-.-.-.-.-
Prysznic od razu ukoił moje zmysły. Potrafiłam już racjonalnie myśleć i funkcjonować. Teraz tylko wystarczy odszukać Anabel. Nie będzie to takie proste. Rozmyślając nad tym zaczęłam się powoli ubierać.
0f3_4744659f41d2e2005eb4e4a53f51f710b2699cc1

 Wyszłam z komnaty i skierowałam się na zewnątrz. Wiedziałam, że po obu stronach wrót są mniejsze drzwi. Przejście po prawej prowadziło do komnat, dlatego skierowałam się na lewo. Z drżącą ręką popchnęłam wrota.
Widok zapierał dech w piersiach. Jeszcze czegoś takiego nie widziałam. Była to ogromna przestrzeń. Rozciągały się na niej kawiarnie, biblioteki, pojedyncze budynki, pola do przeróżnych gier zespołowych. Natomiast w oddali widniał olbrzymi budynek. Przypuszczałam, że są to komnaty dragonów i nefili oraz sale do ćwiczeń. Właśnie tam zamierzałam szukać Anabel.
Ruszyłam pewnym krokiem przed siebie. Mijałam sporo osób. Ich reakcje na mój widok były jednakowe. Każdy patrzył na mnie z szeroko otwartymi oczami w których kryło się zaciekawienie. Oczywiście znalazło się kilka osób, które przedstawiły mi się a gdy powiedziałam jak się nazywam oddały mi pokłon. Schlebiało mi to jednak wolałabym żeby odnosili się do mnie jak do znajomej, przecież jestem ich rówieśniczką.
Właśnie mijałam kawiarnię, gdy przy jednym ze stolików ujrzałam. Nathana. Siedział obok znajomych, miedzy którymi znajdowała się również Amy. Żwawym krokiem ruszyłam w ich kierunku. Pierwsza spostrzegła mnie Amy i od razu wstała przywitać się ze mną.
-Witaj Rosalie.
-Cześć Amy. Troszkę się za Tobą stęskniłam.
-Oj... przepraszam, ale nie wolno nam teraz odwiedzać pałacu.
-A to niby dlaczego?
-Szczerze? To nikt nie wiem, tak powiedziała Sophie i tak ma być.
-Chyba będę musiała z nią porozmawiać. Ale to później, może przedstawisz mnie swoim znajomym?
-Tak, oczywiście.
-Rose poznaj Lily.- Wskazała na piękną blondynkę z uroczym uśmiechem.
-Hej.- Odpowiedziała nowo poznana.
-To jest Alex.-Pokazała na chłopca który wydawał się strasznie cichy i nieśmiały. A jego przydługa grzywka opadała mu na oczy.
-A to jest Nathan.
-Cześć Nat. Długo się nie widzieliśmy.
-Zaledwie kilka dni. A co robisz po tej stronie, jeżeli można wiedzieć?
-Heh.. Po mojej stronie nikogo nie ma więc postanowiłam poszukać innych i trafiłam tutaj.
-Świetnie. będziemy się dobrze dogadywali.-Tym razem odezwała się Lily.
- Mam nadzieję.
-To jest pewne w 100% ponieważ Lily ma dar przewidywania przyszłości. Czasem to nas wkurza bo wie co  chcemy zrobić i wg.- Powiedział Alex
-Na prawdę.? Jak to jest posiadać dar?
-To nic niezwykłego. To już jest w mojej naturze bo z tym się urodziłam. Ale najlepsze zawsze zgarniają osoby błękitnej krwi. Chciałabym kiedyś poznać jedną osobiście. To takie moje małe marzenie.
Postanowiłam, że spełnię jej życzenie. Już miała odsłonić szyję i pokazać jej znak 'czarnej korony' jednak przerwała mi słowami:
-Miałam niedawno wizję na której widziałam 'znak' co oznacza, że niedługo zagości u nas prawowity władca Ark....- Nie dokończyła bo przerwał jej Nathan.
-He he.. Widzę wasze dziwne miny więc wyjaśnię. Strona królewska to dla nefili i dragonów zagadka. Wchodzimy tak jeżeli jest to konieczne. Są jednak osoby uprzywilejowane takie jak Amy czy nefile którzy ochraniają błękitno krwistych czyli ja. Natomiast 'wyższe sfery' mogą od tak do nas przyjść. Moim zdaniem to trochę nie fair.
Nie wiedziałam o tym, pewnie dlatego większość myślała że jestem zwykła dragonką bo znajduje się po tej stronie. Tak też myślała Lily i Alex, którzy mnie nie wcześniej nie poznali. Postanowiłam się im ujawnić. Odsłoniłam szyję ze znakiem.
-Lily spójrz. Czy to wystarczy by Twoje marzenie się spełniło?
-Aa.. O matko. To ty jesteś TĄ Rosalie?! Jezu jak mogłam Cę nie poznać, wybacz mi.
-Nic się nie stało. Po waszych opowieściach doszłam do wniosku, że nie czujecie się w pełni zadowoleni z panujących to zasad, więc jako wasza przyszła królowa będę musiała wprowadzić zmiany i to jak najszybciej. A teraz przepraszam, muszę odnaleźć Anabel. Czy ktoś wie gdzie mogę ją odszukać?
-Ja wiem. Chodź to Cie zaprowadzę- Zaproponowała Amy.


wtorek, 15 stycznia 2013

Rozdział 2

 "To nasze wybory ukazują, kim naprawdę jesteśmy, o wiele bardziej niż nasze zdolności."
-Rose otwórz oczy. Jesteśmy na miejscu.-Powiedział Nathan.
Powolnym ruchem podniosłam powieki. Ten moment na pewno zapamiętam do końca życia. Stałam na ścieżce prowadzącej do ogromnego zamku gdzie na wieży powiewała flaga ze znakiem czarnej korony. Po lewej stronie zauważyłam dwie sporych rozmiarów fontanny. Jedna była wypełniona wodą a drugą lawą . Po prawej rozciągał się ogromnych rozmiarów ogród pełen drzew z kolorowymi liśćmi. Pomiędzy drzewami była wydeptana ścieżka a po obu jej stronach stały ławki . Zaobserwowałam również,że cała osiadłość jest ogrodzona wysokim murem a jedynym wyjściem była brama znajdująca się za moimi plecami. 
-Hej, idziesz czy będziesz tak tu cały dzień stała?- zakpił sobie chłopak. 
-Idę. A mogę zadać Ci teraz kilka pytań?
-Myślę, że kilka tak, ale nie obiecuję że na wszystkie odpowiem.
-Co to za miejsce?
-Królestwo Arkadii oraz Szkoła kształcąca młodych dragonów i nefili.
-Królestwo? To znaczy, że macie króla? 
-Królestwo owszem, jednak król nie żyje od ponad 15 lat.
-A powinnam wiedzieć co to są nefile i dragoni? 
-Hm.. owszem. Ja jestem nefilem. Nefil zazwyczaj jest brunetem i chroni rodzinę królewską. Niektórzy nefile posiadają magiczne zdolności takie jak teleportacja, przewidywanie przyszłości czy czytanie w myślach. Nikt nie wie jakie zdolności jeszcze istnieją. W naszej szkole są własnie te trzy i ja posiadam moc teleportacji. Dragoni są wojownikami, walczą w obronie kraju i mają blond włosy. Oni z zasady nie mają magicznych zdolności jednak zdarzają się wyjątki.
-Ok.Chyba rozumiem. Powiedziałeś, że nie macie króla, więc kto teraz zasiada na tronie?
- To jest jedno z pytań na które nie mogę ci odpowiedzieć.
-Okeej. A teraz najważniejsze. Dlaczego mnie tu sprowadziłeś?
-O tym dowiesz się zaraz.
I w tym dokładnie momencie dotarliśmy pod drzwi pałacu. Nat otworzył je i weszliśmy do holu. Było to prostokątne pomieszczenie. Jednak nic w nim się nie znajdowało. Po drugiej stronie moim oczom ukazała się wysoka, szczupła piękność. Chyba mam zwidy. Przecież  nie ma żadnego przejścia a ona jakby nigdy nic pojawiła się tam.. Niektórzy moi znajomi skomentowali by to pewnie słowami "ale Harry Potter". Ja jednak wiedziałam, że to nie czas na żarty. Powolnym krokiem podeszła do nas i kazała Nathanowi zanieść moje rzeczy do pokoju. A na mnie spojrzała z wyższością i prychnęła jak rozjuszona kotka. 
-Nazywam się Sophie. A teraz bez zbędnych pytań chodź za mną.
Jezu .. za kogo ona się uważa? Zachowuje się jakby to wszystko było jej.Od razu mogę powiedzieć, że jej nie lubię.Na końcu holu były schody po prawej i lewej stronie. Bardzo podobał mi się pomysł aby hol wyglądał jak pojedyncze pomieszczenie a jednak skrywał takie tajemnicze przejścia. Poszłyśmy schodami w prawo. Nie powiem przydałaby się winda, bo kto normalny chodzi po schodach więcej niż 2 minuty. Jednak po pewnej chwili moim oczom ukazała się okrągła sala. Była przepiękna. Sufit był zbudowany z samych szyb.Dopiero po pewnym czasie zorientowałam się że to sala tronowa. Na przeciwko pod samą ścianą stały dwa mosiężne trony. Obok jednego stała kobieta o białych włosach. Nie była jakąś wielką pięknością jak Sophie ale miała w sobie to coś.
-Witaj Rosalie w skromnych progach Arkadii. Nazywam się Helena i jestem dyrektorką szkoły. Razem z Sophie podejmujemy decyzje za król, którego niestety nie mamy. Jak zapewne wiesz nie jesteś tu bez powodu. Domyślasz się dlaczego zostałaś przetransportowana do naszej szkoły?
-Myślę, że może to być związane z moim znakiem na szyi. Widziałam go na fladze. Czy to wasz herb?
-Nie do końca. Czarna korona oznacza błękitnokrwistość. A teraz słuchaj mnie uważnie. Posiadasz to znamię ponieważ jesteś córką króla Harolda i królowej  Victorii Winslet. Jesteś również prawowitą i jedyną dziedziczką tronu. Jednak daję Ci wybór. Możesz zostać królową bądź zostaniesz zwykłym nefilem. Czas na podjęcie decyzji masz do południa. A teraz Sophie zaprowadzi Cię do twojej komnaty.
Nastała głucha cisza. Ha.. ha.. że ja mam być królowa. Zabawne. Jednak pamiętnik był prawdziwy i należał do mojej matki. Spojrzałam na Sophie. Czy ona nie ma jakiegoś przezwiska czy zdrobnienia? Wiem. Będę ja nazywała So. Może jej się to nie spodoba ale to już nie mój problem. So pokazała palcem na wyjście i ruszyła a ja posłusznie za nią. Zeszłyśmy schodami do holu i wyszłyśmy na zewnątrz. Po oby stronach głównych wrót znajdowały się mniejsze. Nie śledziłam dalszej drogi. Byłam zbyt zmęczona w końcu była druga w nocy. 
-.-.-.-.-
-Mamo, jeszcze 5 minut.
Przekręciłam się na drugi bok i wtedy przypomniałam sobie, że jestem w Arkadii a nie w domu na Manhattanie. Kto by pomyślał, że całe życie może wywrócić się o 180% w zaledwie kilka godzin. Co ja mam teraz robić? Zostać  królową? O.. nie, ja po prostu się do tego nie nadaję.  Nie mogę teraz o tym myśleć. Pójdę na spacer i wtedy podejmę decyzję. 
Po porannej toalecie zaczęłam szukać swojej walizki jednak nigdzie jej nie było. Były jednak trzecie drzwi. Otworzyłam je i znalazłam zgubę. Były tam wszystkie moje rzeczy tylko z tą różnicą że wisiały na wieszakach. Kosmetyczkę znalazłam na stoliku przed wielkim lustrze. Był również telefon, ale byłam pewna że tu nie będzie działał. I stanęłam oko w oko z moim porannym koszmarem. W co się powinnam ubrać. Ciekawe jaka jest dziś pogoda. Tu znalazłam kolejny problem. W tym pomieszczeniu nie ma okna. Zaczęłam szukać po pokoju. Nareszcie, znalazłam olbrzymią kotarę. Odsłoniłam ją i ujrzałam przepiękny widok. Oprócz okna miała również taras. Wyszłam na zewnątrz. Pogoda była bardzo ładna. Słońce przyjemnie świeciło lecz dziwne było to że mimo dodatniej temperatury wszystko dookoła było pokryte cienką warstwą śniegu. Teraz już wiedziałam w co się ubrać. Spostrzegłam również, że w garderobie znajdują się wszystkie moje ubrania łącznie z butami i biżuterią. 
111_d9dc22af08ef5ab18b853ff89d33217801498bbc
Wychodząc z pokoju zabrałam pamiętnik mojej mamy. Miałam nadzieję, że tam znajdę podpowiedź. Z łatwością wyszłam z zamku i powędrowałam w stronę parku. Czytając historię mojej mamy odkryłam, że miałam siostrę. Ale Helena powiedziała że jestem jedyną dziedziczką. Dalej było opisane dlaczego. Nie była ona błękitnokrwista. Jednak nie było ani słowa o tym jak wyglądała a nawet jak się nazywała. Można by pomyśleć, że królowa jej nie chciała. Smutne.. jak można nie przyznawać się do własnego dziecka. Przeglądając pamiętnik usłyszałam szelest liści za sobą. Natychmiast wstałam i zaczęłam się rozglądać. Jednak nikogo nie widziałam. Szelest nie ustawał. Było wyraźnie słychać czyjeś kroki. Odetchnęłam z ulgą gdy okazało się,że zmierza w moim kierunku dragona . Rozpoznałam ją po blond włosach. Dziewczyna usiadła obok mnie na ławce i zaczęła rozmowę.
-Hej, nazywam się Amy.
-Cześć jestem Rosalie ale mów mi Ro lub Rose.
-Bardzo ładne imię. Podobno tak ma na imię nasza księżniczka.
-Widzę, że wieści szybko się tutaj rozchodzą.
-Tak. Ale jesteś tu nowa prawda?
-Niestety i mam przed sobą bardzo trudną decyzję.
-Dlaczego niestety? Sądzę, że zostaniesz pierwszą w naszej szkole nefilką. I na pewno będziesz świetna.
-Tu nie chodzi o zostanie nefilem czy dragonem, tylko o coś więcej. - Sama nie wiem dlaczego, ale ta dziewczyna wydała mi się taka znajoma i podobna do mnie. Postanowiłam jej zaufać.- Jestem córką króla i królowej. Posiadam znamię Czarnej Korony. Helena dała mi wybór, albo zostanę królową albo zwykłą nefilką. Z jednej strony jestem jedyną dziedziczką tronu a z drugiej strony boję się że jak będę królową to nie dam rady. Poddani zawiodą się na mnie a ja nie chcę ich krzywdzić. To jest mój problem.
-Myślę, że powinnaś zostać królową. Spójrz na to z innej strony. Podwładni będą Ci wdzięczni za to, że zgodziłaś się przyjąć koronę. Na dłuższą metę nie da się żyć bez władcy i jego właściwych wyborów.
-Ale skąd pewność, że moje wybory będą słuszne?
-Pamiętaj jesteś księżniczką, wiec masz to we krwi.
-Dzięki za słowa otuchy.
-Widzę że masz pamiętniki swojej mamy.
-Tak. Ale tutaj się coś nie zgadza. Helena mówi, że jestem jedyną dziedziczką. A tutaj pisze, że królowa urodziła dwie córki można powiedzieć, że były bliźniaczkami tylko jedna urodziła się tydzień wcześniej. Dziewczynka niestety nie miała znaku Czarnej Korony i dlatego rodzice się do niej nie  przyznali. Jednak nie rozumiem dlaczego Helena może rządzić w tym kraju a moja siostra nie.
-A jest tu napisane, czy pierwsza dziewczyna przeżyła?
-Ale o co ci chodzi. Niby dlaczego miałaby zginąć?
-Chodzi o to, że twoi rodzice zostali zamordowani ponad 15 lat temu. Dziwię się, że nie zostałaś wychowana w pałacu tylko u śmiertelników. Każdy kto urodzi się w naszym królestwie jest pod opieką dragonów. Oznacza to również, że jeśli twoja sistra żyje to znajduje się tutaj, w tym miejscu.
-Jezu.. Jeżeli istnieje chociaż odrobina nadziei, że mam siostrę i ona jest tu, to odnajdę ją i przekażę jej połowę swojej władzy. Postanawiam zostać królową Arkadii.
-Gratuluję. Postąpiłaś słusznie. Mam nadzieję, że odnajdziesz siostrę.
-Dziękuję za rozmowę. Spotkamy się jeszcze?
-Na pewno. Do zobaczenia. 
I odeszła. Rozmawiając z nią czułam że łączy nas coś więcej niż tylko przyjaźń. Chciałam już wrócić do zamku jednak intuicja podpowiadała mi abym otworzyła pamiętnik na ostatniej zapisanej stronie. Było tam słowa: "To nasze wybory ukazują, kim naprawdę jesteśmy, o wiele bardziej niż nasze zdolności."
Po przeczytaniu tego zdania byłam pewna, że postępuję słusznie. A pierwszym rozkazem jaki wydam to będzie odszukanie mojej siostry. Nie pozwolę by została skrzywdzona tylko dlatego że nie jest błękitnej krwi. Pewnym siebie krokiem ruszyłam w stronę zamku i udałam się do sali tronowej. Idąc tam byłam pewna, że kogoś tam zastanę. Sala okazała się pustkowiem. I gdzie ja mam teraz iść.Zaszłam ponownie do holu, tym razem jednak poszłam schodami w lewo. Okazały się one dłuższe. Po drodze nie spotkałam nikogo. Wydawało mi się to dziwne. Dochodzi południe a wszyscy siedzą w swoich pokojach? Nieprawdopodobne, oni są jacyś dziwni. Wreszcie usłyszałam czyjąś rozmowę. Wiem, że podsłuchiwanie oznacza brak manier, jednak nie mogłam oprzeć się pokusie. Podeszłam bliżej i nadstawiłam uszy.
-...wiem, że ją tu przetrzymujecie. Będzie lepiej dla wszystkich jak oddacie mi ją.
-Ona jest jedyną dziedziczką tronu. 
-Umiem rozróżnić kiedy ktoś kłamię, więc nie wmawiaj mi, że chcesz aby ona została królową.
-Dokonała wyboru.
-Koronacji jeszcze nie było. Przez ten czas jeszcze wiele może się zdarzyć. 
-Masz konkretny plan? 
-Bardzo prosty. Wystarczy, że wystawisz mi ją, a korona będzie twoja. 
-Ale mam nadzieję, że chcesz ją tylko dlatego że jest błękitno-krwista.
-Oczywiście, tylko ty się liczysz... 
Nie wierzę. Po prostu to nie może być prawdą. Spisek przeciwko mnie?! Jak ona śmie. Sama nie wiem dlaczego ale nie wytrzymałam i weszłam do sali. Stanęłam w wejściu i spojrzałam na nich z pogardą. Oni tylko na to zasługują.
-Jak miło Cię znów widzieć So. Mam dla Ciebie niespodziankę. Postanowiłam za wszelką cenę zostać królową. I uprzedzam nikt mi w tym nie przeszkodzi.
Spojrzałam na mężczyznę  i zamarłam. To on był w moim domu w chwili teleportacji. Jego oczy takie piękne a zarazem pełne chłodu i ..puste. Podniósł ręce i zaczął bić brawo. 
-No, no, no.. Rose niezła z Ciebie sztuka. Powiadasz, że za wszelką cenę obejmiesz tron?
-Pff.. Oczywiście. So, proszę wyjdź. Muszę zamienić z twoim towarzyszem kilka słów.
-Ale.. niem..
-Żadnego ale.. wyjdź proszę.
I Sophie pośpiesznym krokiem opuściła salę. 
-Kim jesteś?
-Przepraszam nie przedstawiłam się. Jestem Damon król Erny. I właśnie wyznaczyłem sobie nowy cel którym jesteś ty.
-Nie powiem wyznaczyłeś sobie trudny cel. Król Erny. Też mi coś. Mam do Ciebie jeszcze tylko jedno pytanie. Co robiłeś w moim domu podczas sylwestra?- Podszedł do mnie i zaczął szeptać mi do ucha.
-Mój wróg ma 175 cm wzrostu, brązowe włosy i niebieskie oczy z domieszką błękitu, a przeciwnika trzeba zniszczyć. Jednak kiedy wróg jest piękny, uparty i podejmuje słuszne decyzje, staje się celem. Ty jesteś moim celem Rosalii... księżniczko Rosalii.

sobota, 5 stycznia 2013

Rozdział 1

Jedyne czego żałuję w życiu, to tego, że nie jestem kimś innym.
 -Rose.. obudź się jest Wigilia.. Chodź pomożesz przystroić mi drzewko świąteczne.- Niezwykle urocza kobieta próbowała obudzić swoją córkę - Eh.. Za 15 minut będzie śniadanie, przyjdź proszę.- Powiedziała matka i opuściła pokój nastolatki.
Dziewczyna po chwili otworzyła oczy. Nie wyglądała na szczęśliwą. To już jej piętnaste święta, a ona nadal nie poznała swoich biologicznych rodziców. Niby bardzo kochała osoby, które ją wychowały, jednak od paru miesięcy coraz bardziej brakowało jej prawdziwej rodziny.
Rosalie wstała i zaczęła się przygotowywać do śniadania. Otworzyła szafę i na dnie ujrzała czarne pudełko. No tak, już za tydzień jej 16 urodziny i Sylwester. Pierwszy raz urodziny obchodziła bez hucznej imprezy. Zresztą co to za urodziny w sylwestra, gdy reszt chodzi pijana i myśli tylko o jednym? Dlatego tym razem, urodziny jej odbędą się w domu. Zaprosiła tylko swoje dwie najlepsze przyjaciółki. Miała już zejść na dół, kiedy przechodząc obok lustra dostrzegła z lewej strony szyi małą czarną kropkę. Chwilę się nad tym zastanawiała, lecz potem tylko wzruszyła ramionami i zbiegła na śniadanie.
-.-.-.-.-
W tym samym czasie w szkole kształcącej młodych dragonów i nefili. Pewna dziewczyna miała wizję. Dragonka zobaczyła z lewej strony szyi koronę. Koronę, która oznaczą, że osoba która ma takie znamię jest prawowitym dziedzicem tronu. Czy to oznacza że Arkadia po tylu latach w końcu będzie miała prawowitego władcę? Niebieskooka od razu pośpieszyła z tą wiadomością do Heleny. Miała nadzieję, że chociaż ona wie kto jest dziedzicem tronu.
-Pani dyrektor, czy pani wie kto jest prawowitym władcą?-Spytała blond włosa.
-Przykro mi, ale nic mi nie wiadomo. Przecież to niemożliwe. Rodzina królewska nie istnieje od niecałych 16 lat.-Rozmyślała dyrektorka.
 -Ale moje wizje sprawdzają się zawsze w 100%.- Rzekła dziewczyna
-I to jest teraz naszym największym problemem. Jeżeli jest osoba, która posiada te znamię to oznacza, że jest błękitnej krwi. Matko kochana, jeżeli władca Erny dowie się, że jest wśród nas błękitna krew rozpocznie się straszliwa woja. Trzeba natychmiast odnaleźć dziedzica.Straże.!
-.-.-.-.-
 W mieszkaniu na Manhattanie siedziała dziewczyna. Nie byle jaka, dla niektórych chodzący ideał. Niezaprzeczalnie jest piękna i inteligenta, a to podobno zabójcze połączenie. Siedziała z książką w ręku i rozmyślała o minionych świętach i zbliżających się urodzinach. Nie pragnęła żadnych prezentów, bo po co jeżeli już wszystko ma: markowe ubrania, drogie gadżety, urodę, pieniądze i kochającą rodzinę. Jednak głęboko w sercu pragnęła mieć, kogoś bliższego. Siostrę lub chłopaka. Niestety niektóre marzenia nigdy się nie spełniają.Z tych rozmyślań wyrwał ją dzwonek do drzwi. Powili wstała z  fotela i pomaszerowała otworzyć drzwi.
-Dzień dobry. Rodzice twoi zapłacili nam byśmy udekorowali dom na twoje 16 urodziny. Oj.. właśnie wszystkiego najlepszego. No to co gdzie mamy zacząć?- Zapytał jeden z dekoratorów.
-Witam. Dziękuję za życzenia. Myślę, że najlepiej będzie jak zaczniecie od salonu a potem przystroicie lekko kuchnie i pokój gościnny. Nie przewiduję potrzeby dekorowania piętra. Proszę wejdźcie.- Powiedziała dziewczyna i wpuściła ekipę do środka a sama udała się do swojego pokoju.
Zamiast iść do pokoju poszła do własnej sali pamięci. Sali pamięci ponieważ, przechowywała tam wszystkie pamiątki, zdjęcia,  i inne rzeczy, które jej o czymś przypominały. Dawno nie była w tym pokoju. Przebywając w pomieszczeniu, można by pomyśleć że jest się w muzeum. Ściana na przeciwko drzwi jest w w całości zastawiona regałem z książkami i pamiątkami reszta ścian była pokryta przeróżnymi obrazami i zdjęciami. pośrodku pokoju stał mały stolik i dwa fotele. Rose podeszła do regału i opuszkami palców dotykała grzbietów książek. Swój wzrok zatrzymała na książce, gdzie okładka była biała i na środku znajdowała się czarna korona..

Nigdy wcześniej nie widziała tej książki a myślała, ze przeczytała już wszystkie, które się tu znajdują. Powolnym ruchem otworzyła książkę i w jednej chwili zamarła. Na pierwszej stronie było jej zdjęcie z dwojgiem ludzi. Bardzo dokładnie oglądała obrazek i dostrzegła podobieństwo między nią a tymi osobami. Zerknęła na następną stronę. i tam wykaligrafowany był napis: Pamiętnik Victorii Winslet od czasu urodzenia  drugiej córki.  Dziewczyna nie mogła sobie przypomnieć tego nazwiska, ale już gdzieś je słyszała. I skąd to się w ogóle to tu wzięło? Rosalie postanowiła przeczytać ten pamiętnik. Przecież również dobrze może być to tylko zwykła książka. Z każdym przeczytanym zdaniem nie wierzyła własnym oczom. Byli tam opisani dragoni i nefile na dodatek w jakiejś magicznej szkole. Sama Victoria była żoną króla, ostatniego posiadacza znamienia z czarną koroną, który równie był błękitnej krwi. Gdy doszła do dnia kiedy królowa miała urodzić drugą córkę usłyszała jak ktoś woła ją z dołu. Odłożyła książkę na stoli i poszła na dół.
-Właśnie skończyliśmy. Czy odpowiadają ci dekoracje?-Spytał jeden z pracowników.
-Hmm..- Rose rozejrzała się dookoła.- Tak jest świetnie. Dziękuję wam bardzo.-Podziękowała dziewczyna.
-Miłej zabawy życzymy i dowidzenia.- Po tych słowach dekoratorzy wyszli.
- Buum, buum- Zegar wybił godzinę 19.00.
-Oh.. już czas się przygotować.- Powiedziała sama do siebie dziewczyna i pobiegła do swojego pokoju.
Po gorącej kąpieli dziewczyna założyła na siebie bardzo elegancką a zarazem sexowną sukeinkę.
Stanęła przed lustrem i musiała sama przyznać, że dawno nie wyglądała tak pięknie a zarazem pociągająco. Spojrzała na odbicie szyi i nie mogła uwierzyć własnym oczom miała tam czarną koronę.
-Boże jakim cudem to się stało, nigdy nie zrobiłam sobie tatuaża, a ty nagle korona na mojej szyi? Hm.. ciekawe już widziałam gdzieś tą koronę tylko nie pamiętam gdzie. Może w jakiejś książce albo w internecie.-Rozmyślała Rose.
Niestety przerwał jej kolejny dzwonek do drzwi. No tak to pewnie jej przyjaciółki przyszły na imprezę. Zaszła powoli na dół i otworzyła im drzwi. 
-Siemka Rose. Jak się czujesz nasz gorąca szesnastko.?-Zapytała Taylor.
-Cześć dziewczyny, dzięki że przyszłyście. Będzie super.- Odpowiedziała jubilatka.- Chodźcie i czujcie się jak i siebie.
-Nie ma sprawy.-Rzekła Alice 
-Wiesz Rose.. niestety będziemy u ciebie tylko do 23.00 bo obiecałyśmy chłopakom, że północy będziemy razem i wspólnie rozpoczniemy nowy rok. Nie gniewasz się?-Spytała niepewnie Taylor.
-Spokojnie. Oczywiście, że nie będę chowała do was za to urazy. Dziękuję, że w ogóle przyszłyście.  
-Oh.. nie ma za co. Zawsze miło jest spędzić trochę czasu w twoim towarzystwie.-Mówiła Taylor rzucając się na kanapę.
Rose była szczerze trochę zawiedziona, że resztę wieczory spędzi sama. Ale co poradzisz, każdy ma własne życie.
-Ej.. ty sexy chodź tu po prezenty.. -z przemyśleń wyrwały ją przyjaciółki.
Od razu pobiegła i otworzyła prezenty. Pierwszy był od Alice. Dostała wisiorek z własnym imieniem. W drugim była książka. Bardzo się ucieszyła z tych prezentów. Podziękowała koleżankom i zaczęły imprezę.
-.-.-.-.-
No i zostałam sama w tym wielkim domu. Jejku co ja mam tu robić? Wzięłam prezentu zaniosłam do pokoju  i poszłam dokończyć czytanie pamiętnika. Bardzo mnie to zaintrygowało. Wszystko co tam przeczytałam było takie znajome z zarazem obce. Usiadłam wygodnie w fotelu i zaczęłam czytać. Historia Victorii była bardzo interesująca. Pierwszą córkę nazwała Amy. Niestety nie odziedziczyła po rodzicach 'błękitnej krwi' wiec królowa postanowiła urodzić drugie dziecko. Wykryto u niej magiczne zdolności i znamię Czarnej Korony co oznaczało błękitnokrwistość. Nazwano ją... Rosalie. O Matko. To niemożliwe. Pobiegłam do salonu i stanęłam przed lutrem. Na szyi miałam taką samą koronę jak na okładce. Nie to nie może być prawda, zwykły zbieg okoliczności. Byłam strasznie zdezorientowana. Nogi się przede mną ugięły gdy zegar wybił północ i dzwonek do drzwi po prostu oszalał. Dzwonił nieustanie. Myślałam tylko o tym by to się skończyło. Błagałam samą siebie w myślach. I nagle wszystko ucichło. Ale było aż za chicho. Słyszałam własne oszalałe serce. Odwróciłam się i ujrzałam wysokiego bruneta o miłych rysach twarzy. Patrząc na niego nie czułam strach ale normalnie pewnie bym zemdlała. 
-Witaj Rosalie. Muszę cię z stąd zabrać, nie jesteś już bezpieczna w tym miejscu. Zabierz najpotrzebniejsze rzeczy  i idziemy.- Rozkazał jej chłopak.
Nie wiedziałam co robię ale posłuchała się jego. Nie było to normalne. W ogóle skąd on tu się wziął? Jednak rozsądek mówił mim, że mogę mu zaufać. Wzięłam walizkę i wrzuciłam do niej kosmetyczkę telefon i prawię całą szafę ubrań. Zeszłam z nią na dół i zaczęłam rozmowę z chłopakiem.
-Jak się nazywasz i dlaczego tu jesteś?
-Nathan ale mów mi Nat. Muszę Cię chronić i przetransportować w bezpieczne miejsce.
-Czyli gdzie?
-Nie mogę tego powiedzieć. Dowiesz się na miejscu. Możemy już ruszać?
-Tak, ale co z rodzicami i przyjaciółmi?
-Wszystko jest już załatwione.Idziemy?
-OK.
Nat wziął ode mnie walizkę i wyciągnął rękę w moją stronę. Już miałam mu ją podać gdy przypomniało mi się o pamiętniku, sięgnęłam po niego. Prostując się podałam rękę Nathanowi i przeżyłam szok. Trzy metry na przeciwko mnie pojawił się mężczyzna. Straszny jednak nie mogłam oderwać od niego wzroku. Jego oczy były po prostu piękne. Puścił mi perskie oko a ja poczułam straszny ucisk i brak tlenu. Byłam bliska zemdlenia gdy moje nogi wyczuły ziemię. 
-.-.-.-.-


Z góry przepraszam za błędy i może nielogiczne zdania. Mam nadzieję, że ta notka zachęci was do czytania mojego bloga.   

P.S. Będę czasem pisała w pierwszej a czasem w trzeciej osobie.